Zakończyła się chyba najdłuższa majówka jaką pamiętam. Ile można „odpoczywać”? Pytanie zasadne, aczkolwiek każdy z nas odpoczywa „na swój sposób”. Jedni leniuchują, inni wyjeżdżają, kolejni odrabiają zaległości czytelnicze. W Starej Korytnicy, postanowiliśmy odpoczywać czynnie. Począwszy od indywidualnych wyjazdów na konie, rowery, poprzez zorganizowany spływ kajakowy i mecz piłkarski. Rozrywki jak zwykle integrujące i relaksujące. Pogoda nam, a właściwie wszystkim dopisała więc nie ma na co narzekać. Przebojem okazał się spływ kajakowy.

Spływ rozpoczęliśmy ok. 11.00 w Starej Korytnicy. Kajaki i miejsce startu, udostępnił Maciej Grabiec, ma ich sporo, gdyż organizuje spływy na większą skalę. Każda para bierze swój kajak i nad brzeg. Tam, kilka ważnych słów z zakresu bezpieczeństwa i organizacji podczas spływu i ruszamy. Na początku trzymamy się blisko, ale umiejętności dają o sobie znać i szybko „peleton” rozciąga się. Niektórym trzeba pomóc, bo rzeka zapewnia wiele atrakcji ale i przeszkód. Są wartkie nurty, głębokie zakola i sporo drzew do ominięcia. Najważniejsze, aby jak najrzadziej wysiadać z kajaka. Po ok. 2 godzinach pierwszy przystanek, przy moście. Kanapki, napoje i dalej z nurtem, aż do jeziora Korytnickiego.
O tej porze rzeka wygląda malowniczo i pięknie. Płyniemy w zgodzie z naturą, wokół bujnej odradzającej się roślinności, obok gniazd łabędzi, dzikich kaczek i innych zwierząt. Widoki zapierają dech w piersiach. Zakończenie na polanie przy jeziorze. Ognisko, posiłek. Podsumowanie spływu, załadunek kajaków na wieszak i w drogę do domu. Przepłynęliśmy ok. 20 km w spaniałej atmosferze i dobrych humorach.

Entuzjazm uczestników uprawnia mnie do wniosku, że taki sposób spędzania czasu, jest ciekawy i pożyteczny. Obcujemy z sobą chętnie, pomagając i wspierając się wzajemnie. Jest to kolejny dobry sposób na polepszenie wzajemnych relacji. Pamiętamy jednak, że każdy taki spływ, to duża dawka humoru, emocji i znakomita poprawa samopoczucia.
Do zobaczenia na kolejnej wspólnej imprezie…

Paweł Skrzeczkowski