W dn. 19 maja odbyło się kolejne spotkanie dyskusyjnego klubu książki. Tym razem na warsztat klubowiczki wzięły powieść norweskiej pisarki, Mai Ludne, pt. „Historia pszczół”.
Spotkanie rozpoczęłyśmy zabawą. Starałyśmy się zamienić cyfry na określone czynności i wymieniałyśmy wyrażenia zakończone na –ówka. Takie zabawy są świetnym sposobem na trening intelektu, w tym: pamięci, koncentracji, a nawet kreatywności.
Oceny powieści były różne, co może wynikać z innych oczekiwań po lekturze. Niemniej jednak wspólnie oceniłyśmy, iż pszczół i ich historii w powieści mogło być trochę więcej, co błędnie sugerował też tytuł powieści, a sama książka bardziej skupiała się na przedstawieniu trudnych relacji między rodzicami, a dziećmi, wywieraniu nań presji, a nawet niedostrzeganiu ich starań. Pszczoły tymczasem były jedynie spoiwem, łączącym wszystkie trzy historie. Jednakowoż fabuła dotykała wątków: historii ula i jego konstrukcji, delikatności/kruchości pszczół i innych owadów, ich życia – przemiany larwy w robotnicę, zakończywszy na zagrożeniach płynących z gwałtownego rozwoju technologicznego, cywilizacyjnego i ich konsekwencjach. Toksyczny charakter niektórych przykładów ludzkiej działalności, stosowanych preparatów, podkreśliłyśmy odczytując fragmenty z książki i „Gazety Wyborczej” z dn. 18 maja 2021 r. pt. „Wytruł miliony pszczół. Jest akt oskarżenia”. Zawarta w książce przerażająca, fatalistyczna wizja niedalekiej przyszłości, ludzi wykonujących czynności niczym pszczoły-robotnice, nadawała całej powieści mrocznego charakteru, a sposób przedstawienia bohaterów, prowadzenia dialogów, pewnej suchości utworu. Być może był to zamierzony zabieg autorki, by książkę pozbawić głębokiej warstwy emocjonalnej, co jednak w przypadku tak trudnych tematów wydaje się wątpliwe.
Na koniec spotkania omówiłyśmy wnioski płynące z utworu. A nasuwały się same, wydawały się tak oczywiste, iż pominąć ich było niemożliwym.
Natura musi wrócić do natury. Nie wolno jej kontrolować. Natura musi być wolna.